Dzień dobry Moskwo! A raczej dobry wieczór. Niestety z przykrością stwierdzam, że zwyczaje naszych wschodnich sąsiadów niewiele się zmieniły i krótko mówiąc, słoma z butów wystaje. A rzecz właśnie dotyczyła butów. Tak się składa, ze pasażerowie tranzytowi muszą przejść następną kontrolę, żeby zostać wpuszczonym do poczekalni terminala. Dwie mało sympatyczne strażniczki obcesowo kazały zdjąć wierzchnią odzież, pasek oraz właśnie buty. I na boso po brudnej podłodze przejść przez bramkę. Co z tego, że Sheremietievo, nowoczesne lotnisko, szkło, stal i olśniewające sklepy duty free? Oprócz ponad 10-cio godzinnego czekania dodam jeszcze, że wypiłam najdroższą w życiu herbatę za 9 dolców. Na szczęście jedzonko od przeuroczego stewarda przywróciło uśmiech na mą twarz, a znaleziona w środku karteczka z życzeniem smacznego pozwoliła w bardzo dobrym nastroju doczekać lotu do celu. Zrobiłam nawet zdjęcie, ale przepadło. Mam wrażenie, że mój telefon świruje w Chinach i nie mam dostępu do niektórych rzeczy. Dziwne.
poniedziałek, 11 lipca 2011
5 lipca - blog pokladowy dzien drugi
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz