sobota, 23 lipca 2011

16 - 17 lipca

Smocze tarasy raz jeszcze. Jestem chora coraz bardziej, wiec odłączyłam się od naszej grupki i spacerkiem jeszcze raz postanowiłam zwiedzić najbliższą okolicę. Niestety plan, aby wstać o świcie i zobaczyć tarasy z innej perspektywy spalił na panewce, ale nie z lenistwa, tylko dlatego, że tam bardzo trudno o dobrą pogodę. Prawie cały czas pada, a ponura zawiesina z chmur jest najczęstszym widokiem. Ale mimo tego braku słońca uważam, że Smocze Tarasy zasługują na miano jednego z cudów świata.
Po południu wróciliśmy do Guilin szalonym busem i odbyliśmy straszną, męczącą podróż pociągiem do Szanghaju - 20h na siedząco. Gorzej mieli tylko ci, którzy stali, a takich było niemało. Dzień i noc hałas i światło. Brak dostępu do łazienki i spuchnięte nogi. Nawet wódeczka zakupiona na tę okoliczność tylko nieznacznie złagodziła niewygody podróży.
A 17 lipca nareszcie wylądowaliśmy w Szanghaju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz